Zrób z chodzenia swoją medytację
Załóż sportowe buty i wyjdź z domu. Skup się na swoich stopach. Zwróć uwagę na to, jak stopy stykają się z ziemią. Ten jeden krok jest najważniejszy. Zsynchronizuj oddech z krokami, np. cztery kroki na wdechu, cztery na wydechu.
Wsłuchaj się w ptaki, poczuj zmiany temperatury powietrza, zauważ kierunek wiatru. Zwracaj uwagę na wszystko, co sprawia ci przyjemność podczas spaceru. Może to być podmuch wiatru na skórze, rytm twojego ciała w ruchu, albo to, jak słońce gra na liściach i murach.
Można stawiać znak równości między „posłuchaj świata“, a „zanurz się w świecie“.
Jeśli się lubi prawdziwe zbrodnie, można posłuchać o kanibalach albo można nasłuchiwać świata dźwięków — nawet zanieczyszczenia dźwiękiem, jakby to była muzyka, twoja własna ścieżka dźwiękowa do życia.
Wybierz jeden dźwięk, potem drugi – z ciekawością. Przesuwaj uwagę między dźwiękami bliskimi, odległymi, tymi, które sam wytwarzasz, hałasem ulicy, dźwiękami natury.
Wsłuchaj się w ruch uliczny. Skąd dobiega? Z lewej? Z tyłu? Syrena zmienia położenie gdzieś w oddali.
Usiądź na ławce, zamknij oczy i po prostu słuchaj tego, co cię otacza.
Włącz mantrę.
Mantra to nie mechaniczne powtarzanie, ale świadome brzmienie słowa. Mantra to nie tyle klepanie, co świadomość powtarzana. Dorzuć jedną do spaceru. Wymyśl własną. Podziel słowo lub frazę na sylaby i skoordynuj je z krokami. Na przykład wybierz słowo czterosylabowe, powtarzaj je w kółko – i nagle znajdziesz rytm, zwłaszcza kiedy idziesz szybkim krokiem. Chodzi o to, żeby dać umysłowi coś do „żucia”, co trzyma go w tu i teraz. Mantra cichnie, gdy zaczynasz śnić na jawie. Zauważ co właśnie wyskoczyło w wyobraźni – i wróć na ścieżkę.
Nazwij to, co właśnie robisz.
Możesz sobie nucić: „Jestem tu. Idę.” albo “Patrzę. Widzę drzewo.” — nazywanie tego, co właśnie robisz, albo tego, co odbierają twoje zmysły — to pomaga pozostać uważnym.
Korona drzewa.
Zielone liście i błękitne tło nieba.
Błękit odcina zieleń.
Idź i obserwuj.
Spójrz w górę – zobacz detale dachów i poddaszy, gatunki drzew rosnących przy twojej ulicy, drobiazgi, grę światła i cienia – rzeczy, które zazwyczaj umykają.
Nagle zauważam tory tramwajowe.
Wystają spod brukowanej ulicy,
jakby ocalałe z innego życia.
10 000 kroków dziennie?
„10 000” to tylko okrągła liczba. W latach 60. w Japonii pewien marketingowiec wymyślił krokomierz i nazwał go „manpo-kei” – co znaczy „miernik 10 tysięcy kroków”. To była chwytliwa nazwa. To tylko marketing. A po co Japończykom akurat taka liczba kroków — tego dziś nie wiemy. Wiadomo tylko, że hasło się przyjęło. A tymczasem wystarczy 2000 kroków dziennie z psem, który ciągnie jak auto na ręcznym.


